Renault Twizy 80

TEST : Renault Twizy 80

Gdybym miał się zastanowić tak na szybko jakie auto otrzymać by przykuć jak najwięcej spojrzeń osób na ulicy i miałbym do wyboru : BMW I3, nowego Mercedesa S i Renault Twizy, bez dwóch zdań postawiłbym na tego ostatniego!

Podczas 4 dni testów nie byłem w stanie zliczyć machających do mnie osób, uśmiechających się, zaczepiających na światłach z pytanie ” „co to jest?”, „czy to prototyp?” czy z bardziej wyrafinowanymi komentarzami, a raczej krótkimi stwierdzeniami „o k….”:)

Siła designu Twiziego doprowadziła do drobnej stłuczki 2 innych aut w Łodzi na ulicy Strykowskiej, zapatrzenie jednego pana na szczęście nie było dotkliwe w skutkach.

Chyba jeszcze nigdy nie miałem styczności z samochodem o tak mocnym charakterze i po tych kilku przygodach poruszałem się nim niezwykle ostrożnie z jeszcze większą dozą obserwując kierowców dookoła.

Design a’la pojazd kosmiczny

Trudno ten bolid nazwać samochodem, lepiej pasuje do niego określenie „pojazd”, ponieważ on ma ten sam sposób rejestracji co mój quad : pojazd samochodowy : INNY.

Ostatni taki ruch Renault wykonało wprowadzając Renault Avantime, acz z perspektywy czasu i doświadczeń testowych [miałem okazję jeździć jednym i drugim] Twizy jest inny.. lepszy!

Sylwetka zewnętrzna to w głównej mierze plastik, przypomina wyglądem trochę skuter BMW C1 125 lecz posiada drzwi [w testowej wersji to standard, w podstawowej nie do końca i zaopatrzony jest w 4 koła.

Sposób otwierania drzwi a’la „lambo” również robi piorunujące wrażenie, szczególnie jak wykonujemy ten manewr przy dużym skupisku ludzi – proszę mi wierzyć, że wtedy mamy 15 minut z głowy, bo mnóstwo ludzi za chwilę nas okrąży z dziesiątkami pytań i prośbą o „sweetfocie”.

W przedniej części wkomponowano 2 reflektory wyposażone w żarówki H4 [dlaczego nie znalazły się na pokładzie LEDy?], oraz schowek w którym kryje się płyn do spryskiwaczy i 3 metrowa wtyczka do ładowania z gniazdka 230V.

To duży plus ponieważ w testowanym Romecie 4E trzeba było podpinać specjalny zasilacz.

Jednym słowem sylwetkę elektrycznego Renault trudno opisać, chyba najlepszym przykładem będą zdjęcia ponieważ ten nietuzinkowy design nie opatrzy się zapewne za 3-4 lata.

„Lambo” do góry…

Do naszego francuskiego lambo może wsiąść każdy, niby nie odkryłem Ameryki, ale pojazd ten nie posiada zamka i w każdej chwili można nacisnąć dzwigienkę i zasiąść sobie za jego kierownicą, w polskich realiach trochę się bałem zostawiać go pod marketem, gdyż miałem wizję, że jak wrócę dzieci opanują jego pokład i urządzą sobie fotosesję i konkurs ile nas się tu zmieści.

Ale gdy uniesiemy „lambo doorsy” do góry przed nami znajoma kierownica, czyżby z Megane? Nawet kluczyk nawiązuje wyglądem do Renault Clio [pozbawiony przycisków] przełączniki od wycieraczek, czy włącznik od świateł awaryjnych to również elementy znane z innych modeli Renault.

Gdy zasiądziemy w środku i zamkniemy za sobą „drzwi” poczujemy się trochę jak w kabriolecie, może dlatego że w drzwiach nie ma szyb, szukałem ale nie znalazłem [Opcja za 1452zł]. Trochę mi na nich zależało, bo testowałem ten model jesienią, ale na szczęście skórzana kurtka i ciepła czapka były ze mną. To dowodzi też że model ten jest sezonowy, bądź przygotowany pod ciepłe kraje, takie chociażby jak Hiszpania w której jest produkowany.

Wewnątrz również ciężko zarzucić aby było mało miejsca, kierowca swobodnie może się rozsiąść i na szerokość jest optymalnie. Podczas testu na pokład Twiziego wsiadł dziennikarz Radia Łódź, którego nie sposób nie zauważyć ponieważ mierzy 204 cm i co ciekawe do dachu miał jeszcze zapas, trochę gorzej z miejscem z przodu, ale jakby nauczył się kierować kolanami…

Optymalny wzrost do tego auto to 160-185 cm, wtedy swobodnie możemy się poruszać, tym bardziej że fotel kierowcy jest regulowany do przodu i tyłu [oparcie jest stałe].

Choć 70% osób na pierwszy rzut oka stwierdzało, że jest to auto jednoosobowe, ja dopatrzyłem się miejsca dla drugiej persony za kierowcą i mimo braku wiary że tam może być w wygodnie postanowiliśmy to sprawdzić i ku mojemu zdziwieniu nie jest tak źle. Pasażer z tyłu podróżuje jak na skuterze, nogi trzyma między kierowcą, fakt faktem nie pojechałbym tam zbyt daleko, ale jeżeli chodzi o miejskie przemieszczanie się nie byłoby tak źle.

Reasumując, gdybym miał porównywać wnętrze elektrycznego Rometa 4E z Renault Twizy to bym musiał porównać pod względem gospodarczym dwa kraje : Togo i USA.

Nie ukrywajmy, mimo że Twizy jest plastikowe to sama struktura tych elementów nie razi, są one dobrej jakości nie skrzypią, przyjemne w dotyku i fajnie ze sobą współgrają. Fotel kierowcy również nie nastręcza złych skojarzeń, choć wygląda dość futurystycznie, jest wodoszczelny tak jak wnętrze [oczywiście z umiarem]. Uważam że środek to mocna strona tego modelu.

Procedura odpalania i jazdy

To też ciekawy zabieg, ponieważ w pierwszej kolejności musimy odnaleźć miejsce na stacyjkę, potem przekręcić kluczyć w pozycję „ready”, przytrzymać nogę na hamulcu i niczym w samochodzie wyposażonym w rozrusznik, przekręcić jeszcze mocniej aż zapali się zielona kontrolka „go”.

Dodam na marginesie, że cały czas panuje cisza! Wtedy majestatycznie trzymając nogę na hamulcu opuszczamy „ręczny” [swoją drogą chyba identyczny jest w renault Kangoo?!] i wciskamy przycisk „D” przy mocniejszym wciśnięciu gazu możemy ruszyć!

Zawieszenie…

Dla mnie jako osoby wywodzącej się z kartingu było w tym zawieszeniu wiele analogii … ale zaraz zaraz przecież gokart nie ma zawieszenia i jest „spięty na sztywno z niskim środkiem ciężkości..

No właśnie w tym tkwi magia ponieważ Twizy posiada zawieszenie typu McPherson (zespół sprężyna/amortyzator/odbojnik) w połączeniu z małymi, trzynastocalowymi oponami w niewielkim stopniu tłumi nierówności nawierzchni jest analogią do gokarta.

Ale przy małym rozstawie kół trudno oczekiwać majestatycznej miękkości. Również miałem okazję przekonać się, szczególnie na zakrętach, że środek ciężkości jest na tyle niski, że nie ma stresu przy pokonywaniu zakrętów.

Na pewno nie będzie idealnie na kocich łbach, ale do charakterystyki zawieszenie idzie się przyzwyczaić!

Prawdziwe eco serce pod maską..

No właśnie gdzie tu jest maska? – Ten model sam w sobie jest na tyle futurystyczny, że burzy wszelkie kanony motoryzacyjnych standardów. Ale zajrzyjmy pod tą przysłowiową maskę…

Do napędu tego elektrycznego pojazdu pojazdu służą 2 jednostki i mocy 5KM lub 17KM. Słabsza „motor” dysponuje momentem obrotowym 33Nm który pozwala na rozpędzenie Twiziego do 45km/h.

Mocniejszy silnik o mocy 17KM i momencie 57Nm umożliwia przyśpieszenie w 6 sekund do 45km/h i osiągnięcie prędkości maksymalnej 80km/h.

To w teorii, a w praktyce okazało się, że maksymalna prędkość na liczniku wynosi 86 km/h, przy mocniejszym wciśnięciu pedału gazu spod świateł zawsze byłem pierwszy, ponieważ moment obrotowy jest constans i pozwala równomiernie przyspieszać.

A jak ze „spalaniem”? Producent podaje że teoretyczny zasięg Twizego to 100 km ale również informuje, że w trudnych warunkach może spaść do 55 km i z tymi danymi prawie się wstrzelił idealnie, ponieważ maksymalny przejazd przy lekkim traktowaniu pedału gazu udało mi się osiągnąć 94 km, a minimalny 58 km.

Ciekawostką pewnie ważną dla wielu osób jet fakt, że Twizego możemy ładować ze zwykłego domowego gniazdka i zajmuje to około 3 godzin! Porównując to do innych modeli, uważam że jest to rewelacyjny wynik.

Cóż, technologia elektryczna jak widać się powoli rozwija i już widać dobre symptomy.

moto-opinie.COM radzą : te kilka dni spędzonych w Renault Twizy to na prawdę majestatyczna przygoda, mnóstwo radości, pozytywnych spojrzeń, zapytań, zdjęć i ciekawych przemyśleń. Z samochodami elektrycznymi jest trochę jak z telefonami niby już tyle zrobione a baterię nadal nie wystarczają na długo. Nie ukrywajmy era samochodów elektrycznych jest dopiero przed nami, a Twizy jest taką fajną namiastką.

Producent nie określa go mianem samochodu, a raczej pojazdu, a ja pokuszę się o stwierdzenie, że bardziej pasuje mu przydomek „fun car” ponieważ ma wszystkie jego cechy i daje frajdę z jazdy nie tylko kierowcy ale również innym użytkownikom ruchu ponieważ wywołuje pozytywną energię.

Francuski czterokołowiec oferowany jest w trzech rodzajach wykończenia URBAN, COLOR i TECHNIC, kilku kolorach nadwozia oraz z możliwością dodatkowego spersonalizowania wyglądu zewnętrznego za pomocą zestawu naklejek. Natomiast wśród wyposażenia dodatkowego można znaleźć m.in  zestaw audio/głośnomówiący, 50-litrową torbę na zakupy, fartuch ochronny na nogi dla kierowcy i pasażera, autoalarm oraz czujniki cofania.

Podstawowy model kosztuje 33900 zł ale jest w typ pewien haczyk ponieważ kupując ten pojazdu nie otrzymujemy na własność akumulatorów co najwyżej możemy je leasingować. Przy podstawowej opcji 36 miesięcy i przebiegu rocznym do 7500 km, koszt najmu akumulatorów wynosi 249 zł / miesiąc czyli 8900 zł przez 3 lata. Jest to swojego rodzaju ukrywaniem ceny finalnej ale Renault obrało taki model biznesowy.

Ale zostawiając cenę samego auta obliczyłem ile w warunkach łódzkich kosztuje ładowanie tego modelu – 3h to wartość około 3,7-4 zł, zatem gdy pominiemy leasing i wliczymy go jako wartość auta a skupimy się na walorach jezdnych jest tanim środkiem lokomocji.

Dla kogo? Tu mam największą zagwozdkę ponieważ nie wiem czemu, ale cały czas widzę przy nim firmy dla których liczy się show i zrobienie dobrego PR.

PLUSY:
[+] wygląd
[+] ekonomia
[+] frajda z jazdy
[+] przestronne wnętrze

MINUSY:
[-] leasing akumulatorów
[-] brak szyb w testowej wersji

DANE TECHNICZNE :
Silnik : elektryczny
– Maksymalna moc : 17 KM
– Maksymalny moment obrotowy : 57 Nm
– Napęd : na tylną oś
Osiągi :
– Przyspieszenie 0 – 45 km/h (s) : 6
– Prędkość maksymalna : 86 km/h
Zużycie paliwa :
– eco : 96 km

– dynamiczny : 54 km
Wymiary :
– Długość (mm) : 2338
– Wysokość (mm) : 1454
– Szerokość (mm) : 1381
– Rozstaw osi (mm) : 1686
– Pojemność bagażnika : 30 + 5 litrów
Masa (kg) :
– Masa własna pojazdu : 498 kg
CENA WERSJI TESTOWEJ : 36000 zł

Dziękujemy firmie Renault Przyguccy za udostępnienie modelu do testu!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *